Szukaj na tym blogu

piątek, 4 grudnia 2020

Generał Lucjan Żeligowski o rozmowie z Piłsudskim (Fragmenty nieopublikowanej powieści)

 















Gdy dowiedziałem się, że duża masa wojsk rosyjskich wycofując się spod Warszawy przeszła przez te okolice, siadłem z kierowcą do wozu i pojechaliśmy obejrzeć pole bitwy pod Chorzelami. Widok wstrząsnął nawet doświadczonym żołnierzem, który już niejedno widział. Poległych w Mandżurii po japońskim ataku na bagnety, wielkie pobojowisku po walce kawalerii, które wyglądało jakby przeleciał nad nim anioł śmierci. Taż wojna to wojna i polegli na polu walki rzecz zwykła. Tu jednak wyglądało inaczej. Polscy ułani, którzy zostali zaskoczeni przez chmarę Kozaków leżeli nie jakby śmierć zaskoczyła ich w walce ale w rzędach pod płotem. Bez butów, bez odzieży, niektórzy bez rąk i nóg a wszyscy bez twarzy. Kozacy wykłuli im oczy i zmasakrowali szablami głowy na krwawa miazgę. Bolszewizm w teorii głosi szczęście dla całej ludzkości a tak właśnie wygląda praktyka.

Akurat przyjechał angielski generał ze świtą, pokazałem mu pomordowanych. Powiedziałem mu, żeby przekazał premierowi Davidowi Lloyd Georgowi jak traktują jeńców jego polityczni przyjaciele. Nie zareagował, gapili sie prze chwile i poszli. Co im się dziwić. Anglicy. Słyszałem, że w swoich koloniach robią jeszcze gorsze rzeczy. Kanalie, cały czas kombinowali jak nas sprzedać bolszewikom i na razie im nie wyszło. Siedzą taka ich mać na tej swojej wyspie i tylko kombinują kogo tu wystawić do wiatru a im gorzej na kontynencie tym lepiej dla nich.

Wróciłem do Przasnysza, chciałem odpocząć ale ciągle mam pod powiekami ułanów z Chorzel. Będzie trochę czasu to powinienem spisać z grubsza to co się ostatnio działo. Kiedyś historycy będą się tym zajmować a ja nie mam nawet swoich rozkazów na piśmie. Ci z armii austriackiej bez papierka nawet nie pierdną. A u mnie wszystko było na pysk, raz tylko dałem coś na piśmie. Tym bardziej przydadzą sie notatki. A więc po kolei. W marcu 1920 roku dostałem rozkaz zameldowania się u Naczelnego Wodza, dowodziłem wtedy trzema dywizjami. Piłsudskim zaproponował mi dowództwo jedynie 10 dywizji co było dla mnie swego rodzaju degradacją. Popatrzył wtedy na mnie spod swoich krzaczastych brwi i powiedział - wiem co pan czuje generale Żeligowski ale jest mi pan niezbędny właśnie jako dowódca tej jednostki. Pomyślałem sobie wtedy, tak cóż i ty zrobisz, może ta dywizja rzeczywiście ważniejsza niż kilka inszych. Stan wojska był fatalny, praktycznie nie istniała łączność, brak było środków lokomocji, słaba artyleria i co najgorsze niejednolite uzbrojenie. Zima była surowa a wojsko nasze bez kuchen i ciepłej odzieży. Przydarzył mi się wtedy ciekawy przypadek. Wycofując się z Wilna sowieci uprowadzili grupę wybitnych polskich obywateli, których sukcesywnie wymieniali na swoich. Jeden z naszych, którzy szczęśliwie powrócili dał mi list napisany przez polskiego bolszewika, który ostrzegał przed przerzuceniem na zachód kawalerii Budionnego. Dane wywiadu to później potwierdziły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz