sobota, 10 sierpnia 2024
Czarna legenda Romana Dmowskiego
Polską myślą polityczną nadal niepodzielnie rządzą dwie trumny: Dmowskiego i Piłsudskiego dlatego też spór o ich rolę w uzyskaniu niepodległości zapewne nie zakończy się nigdy. Bezkrytyczny kult jakim darzą ich zwolennicy kieruje wszelkie sensowne dyskusje na manowce. Obaj też dorobili się czarnej legendy. W przypadku Dmowskiego jej najbardziej istotnym elementen jest rzekome rusofilstwo. Napisano na ten temat całe biblioteki ja jednak chciałbym oddać głos w tej sprawie samemu Dmowskiemu. W broszurze „Szkoła i społeczeństwo" tak oto charakteryzuje wpływ szkolnictwa na polską młodzież:
Nauczyciel Niemiec... przerabia Polaka na zmaterializowanego egoistę, na ultrapraktycznego zjadacza chleba. Ale jednocześnie kształci w nim karność, solidarność organizacyjną, poczucie odpowiedzialności, obowiązkowość itp., zalety, którymi Niemcy w nas celują, a którymi Polacy z zaboru pruskiego bodaj przewyższają dziś rodaków z innych dzielnic.
Inaczej się przedstawia wpływ nauczyciela Rosjanina. Ten należy do narodu pozbawionego mocnej budowy społecznej, bo do jej wytworzenia system państwowy Rosji nie dopuszczał: do narodu, który własnego rządu nie uznaje za prawowity, który historii swojego państwa nie uznaje za zupełnie swoją, nie kocha jej i nie czci, bo nie może; do narodu, za który wszystko robił rząd, który zatem nie wytworzył sobie samoistnie żadnych instytucji, któremu poprzednie pokolenia nie pozostawiły naprawdę nic, do czego mógłby się czuć przywiązanym, co by mógł cenić i szanować; do narodu wreszcie, któremu nasze instytucje społeczne, nasze zwyczaje, wierzenia, poglądy, instynkty, cały typ naszego życia jako typ zachodni - jest obcy i w gruncie rzeczy nienawistny. Rosjanin, jeżeli jest człowiekiem z ideałami, pragnącym lepszego jutra dla swojego kraju - to lepsze jutro instynktownie pojmuje w ten sposób, że zniesiony będzie dotychczasowy stan rzeczy, zniszczone wszystko co istnieje, i dopiero na oczyszczonym, wyrównanym gruncie urządzi wszystko na nowo.
Cóż dopiero w stosunku do kraju obcego. Czy działa w nim jako zwykły najemnik, jako narzędzie rządu służące do utrwalania rosyjskiego panowania w kraju, czy jako rosyjski ideowiec, słowianofil i „narodnik", czy jako liberalny „humanitarysta", pragnący dla wszystkich zarówno ludów postępu i lepszego jutra - zawsze mu typ naszego życia jest równie obcy i nienawistny, zawsze instynkty i nawet uświadomione poglądy będą go pchały do niszczenia podstaw tego życia - czy to dla ziszczenia celów rządu i państwa rosyjskiego czy dla interesów narodowych, rosyjskich, czy wreszcie dla własnego dobra w jego pojmowaniu. Każdy z tych Rosjan, bez względu jaki cel mu przyświeca, mając wpływ na naszą młodzież, będzie w niej świadomie lub przynajmniej instynktownie tępił polski „arystokratyzm", jak on go nazywa, będzie walczył z katolicyzmem, będzie obrzydzał młodzieży przeszłość ojczyzny jako „ szlachecką", będzie wydrwiwał wszelki autorytet, wszelką władzę moralną, jaką młodzież w rodzinie i społeczeństwie uznaje - bo on we władzy przywykł widzieć tylko gwałt i ucisk, i tylko takiej słuchać lub ja jako taka nienawidzić - będzie obrażał w niej cywilizowane poczucie godności ludzkiej, uważając je za „dzierzost" (zuchwalstwo, jeżeli jest rządowcem, a za „szlachetskuju gordost" (duma szlachecka"), jeżeli jest radykałem.
Ten przydługi cytat oprócz jadowitej nienawiści do wszystkiego co rosyjskie pokazuje także, dlaczego Dmowski, który podobnie jak Piłsudski przewidział wybuch I wojny światowej, reprezentował orientację antyniemiecką. Rosja, którą bezgranicznie gardził, była dla niego mniej poważnym przeciwnikiem niż Niemcy dlatego, też logiczną rzeczą była współpraca ze słabszym wrogiem przeciwko silniejszemu. Dzisiaj gdy rozmaici „realiści" próbują uzasadnić kapitulację i serwilizm wobec putinowskiej Rosji odwołując się do myśli narodowej, jej twórca musi przewracać się w grobie.
Dorastanie w cieniu klęski spowodowało u Piłsudskiego dążenie do odwetu. Twierdził on, że należy wywołać kolejne powstanie, tym razem jednak lepiej zorganizowane. Imperium carów uważał za kolosa na glinianych nogach obezwładnionego pijaństwem i syfilisem. Co ciekawe, nigdy nie wypowiadał się z wrogością o Rosjanach. Natomiast Dmowski odnosił się do Rosji z bezgraniczną nienawiścią i pogardą. Wszyscy Rosjanie bez względu na wyznawane poglądy to dla niego skończone kanalie i niejako z definicji wrogowie narodu polskiego.
Stanisław Cat-Mackiewicz ubolewał, że dwaj tak wybitni ludzie żyli w tym samym okresie: „Gdybyż można było ich rozsunąć w czasie. Współżycie tych ludzi w jednej epoce było elementem osłabiającym Polskę”. Bezsporny pozostaje fakt, że trudno sobie wyobrazić odrodzenie państwa polskiego bez nich. Z perspektywy historycznej widać wyraźnie, że działania obydwu twórców naszej niepodległości uzupełniały się i były jak to trafnie określił Tytus Komarnicki „grą na dwóch fortepianach”. Rywalizowali nie tylko na gruncie politycznym ale także osobistym. Piłsudski odbił Dmowskiemu kochankę, słynną piękność Marię Juszkiewiczową z która się ożenił a później rozwiódł. Jeżeli kiedykolwiek powstanie film o odzyskaniu niepodległości to romansowy wątek będzie szczególnie eksponowany. Można by go jeszcze rozszerzyć pokazując przyszłego Komendanta jak wprowadza w arkana działalności konspiracyjnej kolejną bezpruderyjną działaczkę PPS. Dla równowagi można by zacytować list Dmowskiego, który będąc w Paryżu ubolewa, że kobiety są tam tak drogie. Wprowadzenie czegoś takiego do scenariusza byłoby świetną reklamą dla filmu, ponieważ rozwścieczyłoby zwolenników obydwu bohaterów. Wtedy na pewno znalazłyby się pieniądze na taką produkcję w Ministerstwie Kultury a autorytety moralne stanęłyby murem w obronie prawdy historycznej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz