Szukaj na tym blogu

piątek, 13 lipca 2012

Śmierć za dwa franki





13 lipca 1793 r. o godzinie 10.30 Karolina Corday wchodzi do mieszkania przy ul. Cordeliers. Młoda, pełna uroku dziewczyna nie miała kłopotu z dotarciem do wodza sankiulotów. Marata otaczał stale wianuszek niewiast, oględnie zwanych „współpracownicami”.
Panna Corday zastaje „przyjaciela ludu” w kąpieli. Służba dyskretnie opuszcza łaźnię, zostawiając gospodarza i jego gościa samych. Karolina oświadcza, że przybyła zdradzić nazwiska kontrrewolucjonistów z Caen. Marat jest zachwycony, chce zaraz sporządzić listę proskrypcyjną. Wykrzykuje: „- Wyślę ich wszystkich na gilotynę!”.
Karolina odziana jest w białą suknię, której kolor zlewa się z naturalną bladością jej twarzy. Ta panna w bieli jest teraz dla Marata aniołem śmierci. Wydobywa spod sukni nóż, zatapia go w piersi „przyjaciela ludu”. Ostrze przebija płuco i aortę. Woda w wannie szybko czerwienieje... Marat wrzeszczy z bólu, wzywa pomocy. Do łaźni wpada zaraz gromada „współpracownic” oraz odźwierny. Rzucają się na zabójczynię, katując ją niemiłosiernie. Nikt już jednak nie powstrzyma życia uchodzącego z ich bożyszcza.
Karolina posłużyła się długim, rzeźnickim nożem (kupiła go za dwa franki w sklepiku przy ulicy Valois).




Zbigniew Herbert - Mademoiselle Corday
W sukni sinej jak skała Charlotte'a
słomkowy kapelusz dwie wstążki mocno zaciśnięte pod brodą
Pochyla się nad Maratem
i szybciej niż spadająca gwiazda - wymierza sprawiedliwość
Za ścianą turkot miasta
Bębny Rewolucji
A dalej las pole strumień pierzaste obłoki
- skłony powietrza - dziki łubin - ślaz
I wszystko było normalne w ten dzień nieodwracalny
Sztywno wyprostowana jechała Panna Corday
odziana jak sąd nakazał w suknię ojcobójców
pośród wyjących tłumów
rzucanych w twarz ogryzków
jechała na stracenie w duszny dzień przez Paryż
pośród złorzeczeń ale jakby w koronie
na krótko obciętych włosach
Należy jej się pomnik lub przynajmniej obelisk za to
że cała była z mitycznych czasów kiedy autorzy greccy albo rzymscy
czytelnicy przy lampce oliwnej lub świecy pakt zawierali i mocno wierzyli
ze obrona wolności jest rzeczą chwalebną
Panna Corday po nocach czytała Plutarcha
książki brano na serio

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz