Szukaj na tym blogu

piątek, 25 października 2024

11 września 2001 (tekst z 2008 roku)

 Kliknij, aby powiekszyc
Obchody 250 rocznicy odsieczy wiedeńskiej i "Dzień katolicki" w Wiedniu: Bp Stanisław Wojciech Okoniewski wygłasza przemówienie do zgromadzonych na wzgórzu Kahlenberg. Widoczni również m.in.: prymas August Hlond (siedzi 1. z lewej), hr. Bogdan Hutten-Czapski (I rząd 2. z prawej), ks. Andrzej Lubomirski (I rząd 4. z prawej) i ppłk Aleksander Prystor (stoi za Hutten-Czapskim).
(ze zbiorów NAC)




Historia sprawia wrażenie kompletnego chaosu, ważne wydarzenia spadają na ludzi jak grom z jasnego nieba. Trudno dociec ich skutków i przyczyn. Dopiero spojrzenie z perspektywy co najmniej paru stuleci pozwala dostrzec w pozornie nie związanych ze sobą faktach jakieś stałe elementy. Jednym z nich jest zderzenie cywilizacji europejskiej ze światem islamu. Na przestrzeni wieków przybierało ono różne formy, parokrotnie wyznawcy proroka byli blisko globalnej wygranej. Na szczęście udało ich się powstrzymać nawet wtedy gdy posiadali przewagę tak jak w bitwie pod Poitiers w 732 roku oraz pod Lepanto w 1571.


Zagrożenie islamskie zostało przez pewien czas odsunięte dzięki wyprawom krzyżowym organizowanym od XI do XIII wieku. Ostatecznie krucjaty poniosły klęskę można jednak dzięki nim wysnuć ważny wniosek: jedynym sposobem powstrzymania ekspansji islamu jest przeniesienie wojny na jego terytorium. Oczywiście pod warunkiem, ze nie zrobi się tego w tak beznadziejnie głupi sposób jak to robią Amerykanie.


W historii zmagań z islamistami możemy wyróżnić kluczowa datę: 11 września 1683 roku gdy rozpoczęła się bitwa pod Wiedniem. Następnego dnia Turcy pod wodzą Kara Mustafy zostali rozbici przez wojska chrześcijańskie dowodzone przez króla Jana III Sobieskiego. O wyniku zmagań zadecydowała szarża polskiej husarii. Była to jedna z tych bitew, która podobnie jak Poitier czy Lepanto zadecydowały o losach świata. Polskiemu królowi często zarzuca się, że uratował Austrię, która potem dokonała rozbioru Polski. Zapomina się jednak o skali zagrożenia tureckiego w XVII wieku, które omal nie doprowadziło do zniszczenia naszego kraju.


11 września 2001 roku około godziny 9 czasu amerykańskiego islamiści dokonują ataku na World Trade Center. O godzinie 8.46 opanowany przez terrorystów odrzutowiec wbija się w ścianę północnej wieży WTC, o 9.03 kolejny samolot uderza w południową wieżę a o 9.37 lot 77 rozbija się o skrzydło Pentagonu. Czwarta maszyna porwana przez islamistów nie dociera do celu, jej pasażerowie po krótkiej naradzie i głosowaniu zaatakowali porywaczy i doprowadzili do jej w bezludnym terenie. W wyniku zamachu zginęło około 3 tysięcy osób. Data oraz godzina ataku nie były przypadkowe, to tylko w Europie zupełnie zapomniano o wiktorii wiedeńskiej. Według arabskich i tureckich historyków bitwa pod Wiedniem miała miejsce 11 września. Islamiści zapamiętali jej datę bardzo dobrze i potraktowali jako właściwy termin odwetu.


W poszczególnych okresach zderzenia cywilizacji europejskiej i islamu możemy wyróżnić podobne fazy. Najpierw pojawia się głęboki kryzys duchowy, gospodarczy i społeczny Europy. Równocześnie świat islamu korzystając ze słabości przeciwnika zaczyna przejawiać coraz większą ekspansję. Pojawia się punkt zwrotny, którym jest zazwyczaj jakieś spektakularne zwycięstwo wyznawców proroka. Wtedy następuje przebudzenie pogrążonego w kryzysie Zachodu, który potrafi obronić się przed islamistami nawet w sytuacji pozornie beznadziejnej. Zwycięstwo staje się impulsem do dalszego rozwoju cywilizacji europejskiej. Dokładnie tak było w VII, XII, XVI i XVII wieku. Zasadne staje się pytanie czy podobnie stanie się w XXI wieku. Wydawało by się, że tak a punktem zwrotnym będzie zamach na WTC. Dzisiaj jednak nie byłbym tego taki pewien. Europa, tak jak to przewidziała Oriana Falacci powoli zamienia się w Eurabię a bezkształtny i amorficzny twór jakim jest Unia Europejska nie tylko temu nie przeciwdziała ale wręcz planuje zwiększyć arabską migrację do Europy. Sytuacja gdy Al-Kaida wybiera rządy krajów europejskich tak jak to miało miejsce w Hiszpanii to groźny prognostyk na przyszłość.


Działania Amerykanów też nie dają powodów do radości. Zareagowali prawidłowo przenosząc teatr wojny na terytorium przeciwnika dzięki czemu terroryści byli zajęci walką z regularną armią a nie mordowaniem cywili na terenie USA. Potem jednak popełnili wszelkie możliwe błędy. Prezydent Bush powinien tak jak kiedyś Churchill obiecać swojemu narodowi krew, pot i łzy oraz kryzys gospodarczy spowodowany obciążeniem budżetu wydatkami wojennymi. Zaraz po zamachach z 11 września zyskałby powszechne poparcie a prezydentem dzisiaj byłby republikanin konsekwentnie realizujący jego koncepcję. Zamiast tego Bush wmawiał opinii publicznej, że wystarczą wolne wybory w Iraku aby wszystko jakoś się ułożyło. Efektem jest prezydentura Baraka Obamy, który jest na najlepszej drodze do wietnamizacji wojen w Iraku i Afganistanie. Pewnie znowu zobaczymy Jankesów jak w panice wieją helikopterami z dachu ambasady zostawiając na pewną śmierć swoich kolaborantów.



Wszystko to razem nie napawa optymizmem. Do rangi złowrogiego symbolu urasta postawienie meczetu na terenie nawojorskiego Ground Zero. Jeżeli Ameryka i świat nie opamiętały się po 11 września 2001 to czeka nas jeszcze boleśniejsza nauczka, która będzie stanowiła kolejny punkt zwrotny w historii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz