Szukaj na tym blogu

piątek, 12 września 2014

Czy Warszawa spłonie po raz drugi




Truman, Truman spuść ta bania bo jest nie do wytrzymania oraz wystarczy jedna bomba atomowa i wrócimy do Lwowa śpiewano zaraz po wojnie. Niestety okazało się, że plany nowej broni wybudowanej rękami a właściwie mózgami fizyków, których faszyzm wygnał z Niemiec zostały wykradzione przez Rosjan. Nastąpiło coś co nazywano równowagą strachu gdyż wkrótce arsenały nuklearne obu supermocarstw zaczęły się równoważyć. 
Amerykanie opracowali w latach sześćdziesiątych teorię eskalacji według której ewentualny światowy konflikt zbrojny zaczynał się od serii konfliktów konwencjonalnych aby po wielu etapach zakończyć się atomowym Armageddonem. Na szczęście nie przyjęto zasady, że lepiej być czerwonym niż martwym chociaż zwolenników tego typu rozumowania w USA i Europie Zachodniej było i jest sporo.
Strategia rosyjska była odwrotna, najpierw chciano zaatakować bombami nuklearnymi cele w Europie Zachodniej a następnie zająć ją zagonami pancernymi zakładając, że Amerykanie nie zechcą umierać za Lizbonę. W latach osiemdziesiątych sowieccy planiści zorientowali się, że taka wojną nie ma sensu bo co po Europie skażonej radioaktywnie. Dlatego tez zmieniono taktykę, uderzenie atomowa miały być wybiórcze i przeprowadzone mniejszymi ładunkami. 
Dzisiaj Putin wraca do tej koncepcji próbując zastraszyć wszystkich nuklearna masakrą. Rosjanie dobrze odrobili lekcję Sun Tsy, który w VI wieku p.n.e. pisał, że Osiągnąć sto zwycięstw w stu bitwach nie jest szczytem umiejętności. Szczytem umiejętności jest pokonanie przeciwnika bez walki. Stąd Kreml będzie próbował nas sterroryzować informacjami o przygotowaniu ataku jądrowego. A to pojawi się w mediach kontrolowany przeciek o instalacji w obwodzie kaliningradzkim głowic rakietowych a to Władymir Żyrinowski, syn Rosjanki i prawnika będzie nam groził atomowa Apokalipsą. 
Według mistrza Sun Wojna to sprawa o żywotnym znaczeniu dla państwa, obszar życia lub śmierci, droga do przetrwania lub zagłady. Zagadnienie to trzeba więc dokładnie rozpatrzyć. Spróbujmy więc rozpatrzyć rosyjskie groźby będące częścią szeroko zakrojonej wojny psychologicznej. Zasadnicze pytanie brzmi czy Kreml mógłby się zdecydować na nuklearny atak na Polskę. Moim zdaniem nie- z tych samych powodów dla których miłujący pokój Związek Radziecki nie uderzył na Europe Zachodnią. Pomysł o wybiórczym ataku ładunkami jądrowymi i zajęciu obszaru przeciwnika to bzdura. Nawet przy użyciu niewielkich ładunków cześć radioaktywnego skażenia pofrunie niesione wiatrem nad Moskwę. Oczywiście nie można całkowicie wykluczyć, że przypartemu do muru Putinowi odbije szajba i wywali wszystko w Kosmos, jest to jednak mało prawdopodobne. Dlatego nie należy dawać się wkręcić w rosyjską narrację, groźby Kremla należy traktować poważnie ale tej akurat nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz