Szukaj na tym blogu

czwartek, 31 marca 2022

O niegodziwej cesarzowej Cixi i szlachetnym mandarynie Wu


 












Pałac Letni w Pekinie. "Kamienna Łódź" cesarzowej Cixi



Wu Kedu udał się do niewielkiej taoistycznej świątyni Mashen Quiao gdzie pokrzepił się fajką z odrobiną opium oraz położył w widocznym miejscu trzy starannie wykaligrafowane listy. Następnie zawiesił uprzednio przygotowany sznur na jednej z belek stropu świątyni, wszedł na stołek, założył na szyję pętlę i powiesił się. Działo się to w 1879 roku, samobójca nie był byle kim, to chiński mandaryn, wysoki urzędnik dworu cesarskiego, członek izby cenzorskiej i przede wszystkim bliski doradca cesarzowej Cixi mający duży wpływ na jej dotychczasowe poczynania. W pierwszym liście przeprosił przeora świątyni za kłopot i wydał szczegółowe zalecenia dotyczące swojego pochówku, życzył sobie pogrzebu w paradnym stroju i dokładnie polakierowanej na czarno trumnie. Drugi list skierowany był do najstarszego syna, któremu wyjaśniał motywy swojego postępku, zwracając uwagę, że jego śmierć jest koniecznością wobec racji stanu. Najważniejszy był trzeci list skierowany do cesarzowej w którym prosił o wydanie edyktu przywracającego właściwa linie sukcesji po śmierci cesarza Guangxu.

Tutaj drodzy czytelnicy parę słów wyjaśnienia odnośnie kontekstu całej sytuacji. "Czcigodna Matka" rozpoczęła swoją zawrotną karierę w 1851 roku jako nałożnica cesarza Xianfenga z dynastii mandżurskiej. Po pewnym czasie zdobyła dominującą pozycję wśród innych faworyt a następnie został oficjalną żoną cesarza. . Gdy w 1861 jej małżonek wyzionął ducha na skutek ekscesów seksualnych i nadużywania opium Cixi jako matka małoletniego syna została regentką. Niestety jak to bywa z dziećmi młody cesarz Tongzi nie spełnił pokładanych w nim nadziei i ani myślał dzielić się władzą z matką zwłaszcza po ślubie z ambitną Alute. W 1875 zmarł nagle na jakąś błyskawiczną chorobę a wkrótce dołączyła do niego będąca w ciąży małżonka. Według oficjalnych kronikarzy dokonała ona samospalenia z żalu za zmarłym. Ludzie złośliwi a małostkowi a takich nie brak nie tylko w Chinach zamiast uznać, że to same niebiosa wskazały kto ma rządzić Państwem Środka, od razy zaczęli plotkować, że to cesarzowa Cixi zagrożona utratą władzy kazała zabić syna, synową i jej nienarodzone dziecko. Ale któż dałby wiarę niegodziwcom nie słuchającym ani słów mędrców ani nawoływania poborców podatkowych a co gorsza poddających w wątpliwość to co zapisano w mądrych księgach.

Cała ta historia nie wzbudziła żadnych zastrzeżeń wśród rządzącej biurokratycznej kasty mandarynów. Ich oburzenie wzbudziło coś innego- wyznaczenie jako następcy trony 3 letniego Guangxu o którym było wiadomo, że z powodu fizycznego defektu będzie bezpłodny. Taka sytuacja była idealna dla Cixi, która mimo licznych sugestii otoczenia odmawiała wydania edyktu regulującego następstwo tronu w wypadku bezpotomnej śmierci Guangxu. Mandaryni zdawali sobie doskonale sprawę jak bardzo jest to niebezpieczne dla państwa, które mogłoby w przypadku walki o władze zostałoby rozszarpane na strzępy przez zwalczające się frakcje. Nawiasem mówiąc dokładnie to nastąpiło ale to już zupełnie inna historia, której wam drodzy czytelnicy nie omieszkam opowiedzieć przy innej okazji. Gdy wszelkie inne próby wpłynięcia na cesarzową zawiodły sprawy postanowił wziąć w swoje ręce mandaryn Wu. Jego spektakularne samobójstwo odbiło się szerokim echem i zmusiło Cixi do wydania właściwego edyktu. Pewnie dotarło do niej, że wobec opozycji kasty biurokratów jej życie może być tyle samo warte co jej synowej w czasie żałoby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz