Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Syn Rosjanki i prawnika chce nas zmieść z powierzchni ziemi

Wladimir Schirinowski crooped.jpeg

Lider nacjonalistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji Władimir Żyrinowski przedstawił następujący scenariusz dla państw w naszej części Europy: Co zostanie z krajów bałtyckich? Nic nie zostanie. Stacjonują tam samoloty NATO. W Polsce jest system obrony przeciwrakietowej. Los krajów bałtyckich i Polski jest przesądzony. Zostaną zmiecione. Nic tam nie pozostanie.
Warto przypomnieć kim jest autor buńczucznych przechwałek. Urodzony w 1946 roku Władymir Żyrinowski, z wykształcenia orientalista i prawnik w 1983 roku rozpoczął starania o uzyskanie zgody na wyjazd do Izraela, działał także w towarzystwach kultury żydowskiej przez co u skrajnych nacjonalistów rosyjskich zyskał przydomek koszernego patrioty. Rozwój jego Liberalno- Demokratycznej Partii Rosji był możliwy dzięki sponsorowi Andriejowi Zawidiji, który w 1989 roku otrzymał nisko oprocentowany kredyt od KC PZPR w wysokości 3 mln rubli. Podczas wyborów prezydenckich w czerwcu 1991 roku Żyrinowski uzyskał 8% głosów zajmując trzecie miejsce po Borysie Jelcynie i Nikołaju Ryżkowie. Wybory parlamentarne w grudniu przyniosły LDPR 24 % głosów. Początkowo liczba członków LDRP błyskawicznie rosła- w 1992 roku było ich 70 tysięcy a w 1994 już 125 tysięcy, później jednak liczba ta spadła. Skrajnie nacjonalistyczne poglądy Żyrinowskiego przysporzyły mu wielu zwolenników równocześnie jednak zostały one podchwycone przez innych polityków. W Rosji na początku lat 90-tych pojawił się typ nacjonalisty nomenklaturowego – aparatczyka, który stał się zwolennikiem gospodarki rynkowej i prozachodnim liberałem aby z kolei przekształcić się w wojującego nacjonalistę. Żyrinowski próbował podbić stawkę głosząc coraz bardziej skrajne poglądy (na przykład konieczność ostatecznego rozwiązania kwestii muzułmańskiej w Rosji). Rychło jednak okazało się, że jego ugrupowanie nie odegra decydującej roli politycznej.
Teraz za rządów Putina kandydat na rosyjskiego fuhrera odnalazł swoje miejsce, Kreml używa go do co bardziej brudnych zagrań i wygłaszania wypowiedzi, których sam nie chciałby firmować. Poglądy Władymira Wolfowicza nie zmieniły się ani o jotę. Ten syn Rosjanki i prawnika (jak sam się określił) porównał Polskę do prostytutki biegającej od klienta do klienta. 
Aktualne pogrózki pod naszym adresem należy odczytać w kontekście dalekosiężnej strategii Kremla. Aby zrealizować swoje plany odbudowy imperium Rosja kusi nas wspólnym antyukraińskim sojuszem. Propozycje takie w rozmaitej formie składał nam rzecz jasna nie sam Putin ale ludzie specjalnie do tego wyznaczeni. Niedawno w Rzepie ukazał się wywiad z jego pełnomocnikiem Bajbakowem, który otwartym tekstem przedstawił wizję Ukrainy jako przyszłego polsko-rosyjskiego kondominium perfidnie przy tym nawiązując do niezagojonej rany wołyńskiego ludobójstwa. Z kolei Bajbakowa przebił swoją wspaniałomyślnością właśnie Władimir Żyrinowski oferując nam podział Ukrainy, której część południowo-wschodnia dostała by się w ręce Rosji a zachodnia przypadłaby Polsce. Kreml  gdy zaatakuje bezpośrednio Ukrainę lub doprowadzi do jej wewnętrznego rozpadu będzie próbował wkręcić w to Polskę. Przyjęcie rosyjskich propozycji w tej sprawie niewątpliwie skończy się dla nas fatalnie. Wspólne kondominium polsko-rosyjskie będzie etapem na drodze do całkowitego zdominowaniem naszego kraju przez Moskwę dokładnie tak jak to miało miejsce pod koniec XVIII wieku. To, że Putin nam teraz grozi ustami swojego groteskowego błazna nie jest sprzeczne z jego propozycją rozbioru Ukrainy. Przeciwnie to typowa taktyka bata i marchewki, problem w tym, że jak wybierzemy marchewkę to niechybnie czeka nas bat.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz