Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Clinton skazał na śmierć 3 tysiace Amerykanów




Historia Osamy ibn Ladena (nie rozumiem dlaczego do cholery wszyscy piszą błędnie bin zamiast ibn) jest wielce pouczająca. Przede wszystkim jako przywódcę islamistów stworzyli go Amerykanie- w czasie sowieckiej interwencji w Afganistanie nijak im było wprost finansować mudżahedinów dlatego też znaleźli pośrednika z budzącej zaufanie i robiącej z nimi interesy rodziny. Gdy Sowieci wycofali się spod Hindukuszu dotychczasowi sponsorzy zamiast zneutralizować kłopotliwego pośrednika pozostawili go samemu sobie a ten jak to mówią Rosjanie zbiesił się.

Później po pierwszych zamachach dokonanych przez Al-Kaidę Jankesi strasznie się zdziwili, że stoi za nimi ich były człowiek. Nawet wtedy mieli opory przed jego likwidacją. Gdy prezydentowi Clintonowi pokazano zdjęcie satelitarne siedziby ibn Ladena ten odmówił zgody na atak gdyż zauważył huśtawkę dla dzieci. Skazał tą decyzją na śmierć 3 tysiące Amerykanów, którzy zginęli 11 września 2001 w czasie ataku na World Trade Center. Właśnie telewizja Sky News upubliczniła nagranie Clintona ze spotkania z biznesmenami w Melbourne z dnia 19 września 2001 roku w którym ten powiedział o Osamie: „Raz go prawie miałem. Mogłem go zabić.”

Gdy okazało się, że do Dolarii terroryści mogą sobie ot tak przyjechać, skończyć kurs pilotażu ( mimo, że część z nich była notowana) a następnie zabić tysiące cywili Prezydent Bush podjął jedyna słuszną decyzję w tej sytuacji i wydał im wojnę. Zapomniał tylko o jednym drobiazgu: zamiast otwarcie powiedzieć obywatelom USA, że walka z islamistami nie będzie lekka, łatwa i przyjemna obiecał szybki sukces. Na dobitkę Jankesi chyba rzeczywiście uwierzyli, że jak tylko w Iraku obalą znienawidzonego tyrana to momentalnie rozkwitnie tam dobrobyt i demokracja. O dziwo podobne złudzenia mają nadal. W Afganistanie popełniają dokładnie te same błędy co w Wietnamie tyle, że zamiast wietnamizacji wojny mówi się o afganizacji.

Ze względów prestiżowych Amerykanie próbowali dopaść Osamę ibn Ladena-Frankensteina, którego sami stworzyli. O tym jak bardzo podupadły służby wuja Sama świadczy fakt, że udało im się to dopiero teraz. Najbardziej poszukiwany człowiek na globie ziemskim nie ukrywał się bynajmniej w niedostępnych jaskiniach tylko w obszernej, otoczonej wysokim murem posiadłości niedaleko Islamabadu. Brakowało tam tylko jednego: ogromnego neonu z napisem "Osama ibn Laden is here". W końcu jednak go dopadli i zastrzelili omal nie zabijając się własnym helikopterem. Można się jedynie domyśleć ile za to Ameryka dała Pakistanowi. Barak Obama święcił triumfy i przez jakiś czas nikt go się nie czepiał o takie drobiazgi jak fatalna sytuacja gospodarcza największego mocarstwa na świecie

W skali globalnej Amerykanie przegrywają wojnę z Al-Kaidą i co gorsza prawdopodobnie nie zdają sobie z tego sprawy. To co się dzieje w Iraku i Afganistanie to koniec mrzonek o demokratyzacji krajów islamu i pośmiertne zwycięstwo Osamy ibn Ladena.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz