Szukaj na tym blogu

wtorek, 12 sierpnia 2014

Gumanitarny konwój jedzie wprost do piekła


Określenie gumanitarny pochodzi od słowa Gułag i dlatego nie należy go mylić z pojęciem humanitarny. Cała historia z rosyjskim konwojem to przykład kolejnej precyzyjnie zaplanowanej prowokacji Kremla. Cokolwiek w tej sytuacji zrobią Ukraińcy zostanie wykorzystane przeciwko nim, wydaje się, że najmniejszym złem byłaby blokada wojskowych ciężarówek pośpiesznie przemalowanych na biały kolor. Co by się nie zdarzyło to Rosja i tak wyciągnie z tego korzyść. Spróbujmy przeanalizować możliwe warianty rozwoju sytuacji od najmniej do najbardziej prawdopodobnego:
  1. Ukraińcy atakują konwój, który wjechał na ich terytorium powodując straty w ludziach co dałoby Rosji idealny pretekst do wkroczenia na teren walk. Kreml nie dysponuje nieograniczonymi środkami ale jakieś 40-50 tysięcy żołnierzy specnazu dałoby radę.
  2. Konwój zostaje skutecznie zatrzymany przez oddziały ukraińskie, które nie dają się sprowokować do bezpośredniego starcia a wtedy propaganda Kremla będzie piała o uniemożliwieniu udzielenia pomocy cywilom w Ługańsku i Doniecku. Wszystkim, którzy zechcą potraktować podobne brednie serio chciałbym przypomnieć, że to właśnie Rosjanie od początku odpowiadają za ten konflikt i jego tragiczne skutki.
  3. Ciężarówki docierają do oblężonych miast i realizują swoje podstawowe zadanie ewakuując z pułapki kadrę separatystów. Kwalifikacje i doświadczenie tych ludzi, którzy prędzej czy później wrócą z powrotem są dla Kremla bezcenne. Oprócz specjalistów ze specnazu gumanitarny konwój weźmie także sporo nowoczesnego sprzętu dowodnie świadczącego o skali zaangażowani Rosji w konflikt. Zostawi się natomiast żywność i benzynę tak aby walki jeszcze trochę potrwały zanim hybrydowa wojna przyjmie inną formę.


Wbrew pozorom trzeci i najbardziej prawdopodobny wariant nie jest klęską Moskwy, wręcz przeciwnie: teraz będzie można przejść do działań partyzanckich i terrorystycznych na dużą skalę skutecznie destabilizujących państwo ukraińskie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz