ze zbiorów NAC
Delegacja polska na rozmowy o zawieszeniu broni i zawarciu pokoju z Rosją Sowiecką 1920. Od lewej siedzą: Władysław Kiernik, gen. Mieczysław Kuliński, Jan Dąbski, Stanisław Grabski, Leon Wasilewski. Stoją: Michał Wichliński, Witold Kamieniecki, Norbert Barlicki, Adam Mieczkowski, Ludwik Waszkiewicz.
W rocznicę powstania warszawskiego obowiązującą narracją od lewa do prawa były gromy rzucane na jego dowódców i gromkie wezwania aby czcić nie klęski, których ci u nas dostatek ale zwycięstwa a już zwłaszcza takie nie budzące żadnych wątpliwości a więc Grunwald i bitwę warszawską 1920. Całkowicie się zgadzam się aby narodowe wiktorie czcić biciem w dzwony, śpiewem i ogólnym poprawianiem sobie nastroju. Nie miałbym też nic przeciwko temu aby ze względów dydaktycznych postawić łuk triumfalny. Chciałbym jednak od tej beczki zadowolenia dodać łyżkę dziegciu i zwrócić uwagę, że oba nasze największe zwycięstwa -zarówno to z 15 sierpnia 1920 jak i to z 15 lipca 1410 zostały zmarnowane i to w sposób, który z czasem doprowadził do zniszczenia państwa polskiego. Nie chcę umniejszać wagi obydwu zwycięstw gdyż jest rzeczą jasna, że bez Grunwaldu zniknęlibyśmy w odmętach historii jeszcze w średniowieczu a bez bitwy warszawskiej ci nieliczni, którzy by przeżyli eksperymenty Wielkiego Językoznawcy paśliby teraz renifery gdzieś za kołem polarnym. Chodzi mi raczej o zwrócenie uwagi na ewidentne fakty.
Po zwycięskiej bitwie pod Grunwaldem wojska polsko- litewskie nie dały rady zająć Malborka i rozeszły się do domu tracąc możliwość definitywnego rozwiązania kwestii krzyżackiej.
Historycy usprawiedliwiają działania Władysława Jagiełły tym, że jego armia nie była przygotowana do z dobycia tak potężnej twierdzy, zwracają też uwagę na postawę komtura Henryka von Plauen, który spóźniwszy się na pole bitwy nie stracił głowy i zorganizował sprawna obronę stolicy zakonu. Wszystko to prawda tylko, że do mnie bardziej przemawia interpretacja działań Jagiełly dokonana przez Pawła Jasienicę. Według niego król odstąpił od oblężenia, ponieważ całkowita likwidacja państwa zakonnego popsułaby by mu szyki w rozgrywkach z polskimi możnowładcami. Skutki takiego działania rzeczywiście korzystne dla Jagiełły okazały się zabójcze w dłuższej perspektywie dla państwa polskiego. Po trzech kolejnych wojnach z krzyżakami w 1525 roku nastąpiła likwidacja zakonu i sekularyzacja Prus, które stały się polskim lennem. Z czasem usamodzielniły się i przystąpiły do rozbiorów Polski, które trudno sobie wyobrazić jako wyłączną inicjatywę Rosji i Austrii.
Podobnie tragiczne skutki pociągnęło za sobą niewykorzystanie zwycięstwa w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Traktat ryski zawarty w 1921 roku zostawił na pastwę bolszewików milion Polaków, których los dopełnił się w 1937 gdy NKWD przystąpiło do Operacji Polskiej będącej zaplanowaną eksterminacją na masową skalę. Powszechnie sądzi się, że skrajnie niekorzystny dla Polski układ został zawarty przez delegację zdominowana przez endeków, którzy chcieli w ten sposób uniemożliwić federacyjne plany Piłsudskiego. W rzeczywistości było to trochę bardziej skomplikowane, gdyż prawdopodobnie Komendant nakazał swoim poplecznikom zaakceptować postanowienia w Rydze sam się od nich dystansując. Wygląda na to, że w tej sprawie Piłsudski i Dmowski rozumowali podobnie: dalsza wojna z sowiecką Rosją wobec stanu państwa polskiego groziła kompletną klęską i lepiej było nie liczyć drugi raz na cud nad Wisłą. Dlatego też z zimną krwią poświęcono półtora miliona Polaków co do losu których nikt nie miał wątpliwości aby nie ryzykować istnieniem państwa polskiego. Ta kalkulacja była pozornie racjonalna, Polaków na terenie ZSRR wymordowano a Rzeczpospolita i tak została zniszczona w 1939. Traktat w Rydze był jedynie odroczeniem egzekucji i dlatego zamiast go podpisywać należało spróbować ostatecznie pokonać bolszewików nawet ryzykując kompletna klęskę, która i tak nastąpiła 20 lat później. Dlatego gdy świętujemy rocznicę 15 sierpnia 1920 powinniśmy pamiętać też o 11 sierpnia 1937 gdy szef NKWD Jeżow wydał rozkaz wymordowania tych Polaków, których Rzeczpospolita zostawiła za wschodnią granicą.
W rocznicę powstania warszawskiego obowiązującą narracją od lewa do prawa były gromy rzucane na jego dowódców i gromkie wezwania aby czcić nie klęski, których ci u nas dostatek ale zwycięstwa a już zwłaszcza takie nie budzące żadnych wątpliwości a więc Grunwald i bitwę warszawską 1920. Całkowicie się zgadzam się aby narodowe wiktorie czcić biciem w dzwony, śpiewem i ogólnym poprawianiem sobie nastroju. Nie miałbym też nic przeciwko temu aby ze względów dydaktycznych postawić łuk triumfalny. Chciałbym jednak od tej beczki zadowolenia dodać łyżkę dziegciu i zwrócić uwagę, że oba nasze największe zwycięstwa -zarówno to z 15 sierpnia 1920 jak i to z 15 lipca 1410 zostały zmarnowane i to w sposób, który z czasem doprowadził do zniszczenia państwa polskiego. Nie chcę umniejszać wagi obydwu zwycięstw gdyż jest rzeczą jasna, że bez Grunwaldu zniknęlibyśmy w odmętach historii jeszcze w średniowieczu a bez bitwy warszawskiej ci nieliczni, którzy by przeżyli eksperymenty Wielkiego Językoznawcy paśliby teraz renifery gdzieś za kołem polarnym. Chodzi mi raczej o zwrócenie uwagi na ewidentne fakty.
Po zwycięskiej bitwie pod Grunwaldem wojska polsko- litewskie nie dały rady zająć Malborka i rozeszły się do domu tracąc możliwość definitywnego rozwiązania kwestii krzyżackiej.
Historycy usprawiedliwiają działania Władysława Jagiełły tym, że jego armia nie była przygotowana do z dobycia tak potężnej twierdzy, zwracają też uwagę na postawę komtura Henryka von Plauen, który spóźniwszy się na pole bitwy nie stracił głowy i zorganizował sprawna obronę stolicy zakonu. Wszystko to prawda tylko, że do mnie bardziej przemawia interpretacja działań Jagiełly dokonana przez Pawła Jasienicę. Według niego król odstąpił od oblężenia, ponieważ całkowita likwidacja państwa zakonnego popsułaby by mu szyki w rozgrywkach z polskimi możnowładcami. Skutki takiego działania rzeczywiście korzystne dla Jagiełły okazały się zabójcze w dłuższej perspektywie dla państwa polskiego. Po trzech kolejnych wojnach z krzyżakami w 1525 roku nastąpiła likwidacja zakonu i sekularyzacja Prus, które stały się polskim lennem. Z czasem usamodzielniły się i przystąpiły do rozbiorów Polski, które trudno sobie wyobrazić jako wyłączną inicjatywę Rosji i Austrii.
Podobnie tragiczne skutki pociągnęło za sobą niewykorzystanie zwycięstwa w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Traktat ryski zawarty w 1921 roku zostawił na pastwę bolszewików milion Polaków, których los dopełnił się w 1937 gdy NKWD przystąpiło do Operacji Polskiej będącej zaplanowaną eksterminacją na masową skalę. Powszechnie sądzi się, że skrajnie niekorzystny dla Polski układ został zawarty przez delegację zdominowana przez endeków, którzy chcieli w ten sposób uniemożliwić federacyjne plany Piłsudskiego. W rzeczywistości było to trochę bardziej skomplikowane, gdyż prawdopodobnie Komendant nakazał swoim poplecznikom zaakceptować postanowienia w Rydze sam się od nich dystansując. Wygląda na to, że w tej sprawie Piłsudski i Dmowski rozumowali podobnie: dalsza wojna z sowiecką Rosją wobec stanu państwa polskiego groziła kompletną klęską i lepiej było nie liczyć drugi raz na cud nad Wisłą. Dlatego też z zimną krwią poświęcono półtora miliona Polaków co do losu których nikt nie miał wątpliwości aby nie ryzykować istnieniem państwa polskiego. Ta kalkulacja była pozornie racjonalna, Polaków na terenie ZSRR wymordowano a Rzeczpospolita i tak została zniszczona w 1939. Traktat w Rydze był jedynie odroczeniem egzekucji i dlatego zamiast go podpisywać należało spróbować ostatecznie pokonać bolszewików nawet ryzykując kompletna klęskę, która i tak nastąpiła 20 lat później. Dlatego gdy świętujemy rocznicę 15 sierpnia 1920 powinniśmy pamiętać też o 11 sierpnia 1937 gdy szef NKWD Jeżow wydał rozkaz wymordowania tych Polaków, których Rzeczpospolita zostawiła za wschodnią granicą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz