10 kwietnia to złowroga a zarazem ważna data w historii Polski. W 1940 roku wymordowano naszą elitę społeczną w Katyniu, W 2010 w katastrofie lotniczej w Smoleńsku zginęła nasza elita polityczna. Te ofiara nie może pójść na marne-przeciwnie powinna stać się impulsem do przebudzenia milczącej większości Polaków do tej pory biernie przyglądającej się narastającej degrengoladzie naszego kraju.
Cokolwiek się wydarzy po latach historycy napiszą, że data 10 kwietnia była przełomowa. Mogą napisać, że po objęciu pełni władzy przez Platformę stan kraju zaczęła się gwałtownie pogarszać i w związku z sytuacją międzynarodową (współpraca Moskwy z Berlinem, indolencja Brukseli, izolacjonizm Waszyngtonu) państwo polskie przestało istnieć. Agonia była długa, bolesna w fetorze rozkładu i gangreny.
Mogą też napisać inaczej: katastrofa smoleńska stała się jedną z przyczyn niespotykanej wcześniej w Polsce mobilizacji społecznej. Powstało szereg oddolnych inicjatyw, który zmusiły rząd Platformy do liczenia się z głosem zwykłych obywateli. Powszechny ruch protestu wyłonił nowych liderów, którzy po kolejnych wyborach przeprowadzili niezbędne dla państwa reformy takie jak wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych, obniżenie podatków i wybory sędziów. Dzięki temu Polska przetrwała kryzys gospodarzy i postępującą dezorganizację Unii Europejskiej. Umiejętna polityka zagraniczna umożliwiła owocną współpracę z Niemcami i Rosja czyniąc dotychczasową, antypolska politykę tych państw nieopłacalną. Tylko od nas teraz zależy, który z tych wariantów się sprawdzi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz